– Od kilkunastu lat widzimy redukcję publicznej stomatologii. W efekcie niemal co drugi dorosły Polak nie dba o zęby z powodu barier ekonomicznych, organizacyjnych i kulturowych. NFZ przeznacza na stomatologię zaledwie 3 proc. budżetu. To za mało. Poza tym ceny zabiegów stomatologicznych są przez NFZ zaniżane – mówi Anna Lella, która kieruje Komisją Stomatologiczną Naczelnej Izby Lekarskiej.
Wyniki raportu na temat stanu polskiej stomatologii przygotowanego przez Najwyższą Izbę Kontroli oraz te uzyskane w ramach prowadzonego w naszym kraju od 1997 roku programu pod nazwą „Monitoring zdrowia jamy ustnej” pokazują, że Polacy zwyczajnie „gubią” zęby. I wchodząc w wiek średni najczęściej nie mają już kilku albo i więcej sztuk. Najgorsze wyniki pod względem „średniej liczby zachowanych zębów u osób w wieku 35-44 lat“ odnotowano w województwie podlaskim – tam statystyczny mieszkaniec należący do tego przedziału wiekowego nie ma przeciętnie 10 zębów!
Tak fatalne wyniki nie wynikają ze złego stanu polskiej stomatologii – bo ta ma się dobrze i prezentuje poziom nie ustępujący światowym liderom, ani nie są spowodowane za małą liczbą dentystów przypadających na określoną liczbę mieszkańców. Powody fatalnych danych publikowanych w raportach zawarte są w przytoczonej powyżej wypowiedzi Anny Lelli.
Utrata zęba lub zębów u większości Polaków wynika z braku troski o higienę jamy ustnej, ta zaś – z braku świadomości, jak ważne jest dbanie o czystość zębów. Na zdrowiu jamy ustnej większości Polaków odbija się, niestety, brak narodowych programów profilaktycznych i edukacyjnych. Programów tych nie ma, bo resort zdrowia nie ma na nie pieniędzy. I choć lokalnie podejmuje się inicjatywy z zakresu profilaktyki stomatologicznej, programy te mają za mały zasięg i trwają za krótko, aby dzięki nim poprawiły się katastrofalne jak dotąd statystyki ogólnopolskie.
Kolejnym problemem jest koszyk stomatologicznych świadczeń gwarantowanych Narodowego Funduszu Zdrowia, który nie obejmuje nawet niezbędnego minimum, na przykład leczenia kanałowego większości zębów. Za to można wszystkie zęby i bez ograniczeń usuwać – na koszt NFZ.
Źródło: „Express Bydgoski”
Jestem z tego przedziału wiekowego który tu podajecie i tak rzeczywiście jest.
Zęby już powoli traciliśmy od wieku dziecięcego, gdzie 20-30 lat temu nie było tylu stomatologów szczególnie w małych miastach a o leczeniu kanałowym to nikt nie słyszał. Dbanie o higienę bez dobrego stomatologa to nie wszystko. Ja osobiście jako nastolatka byłam skazana na dentyste ,któremu trzeba było wskazać który ząb ma leczyć.Nigdy nie sprawdzał reszty .Dziś już nie mam zębow przez niego leczonych,inne uratował mi prywatny stomatolog ,który pojawił się w mieście jak zbawienie dla wielu. Swoją drogą to jednemu człowiekowi zęby się psują a drugiemu nie i nie chodzi tu o dobrą higienę. Znam takich co o zęby tak nie dbają jak ja i nic się nie dzieje. Od czego to zależy?